Kiedy mieszkałem w Szwajcarii w połowie lat 80-tych, ten gość , niejaki Beat Zeller był moim najbliższym kumplem. Razem chodziliśmy na koncerty, włóczyliśmy się po sklepach płytowych, nagrywaliśmy sobie regularnie eklektyczne składanki kasetowe, gdzie brzmienia lat 50-tych i 60-tych mieszały się ze Slayerem, psychobilly, Wimem Mertensem czy Swans’ami. Beat był wtedy elektrykiem rysującym komiksy i nieudolnie brzdąkającym na gitarze. W 1985 założyliśmy cold wave’wowy zespół o nazwie Anti-Statek, a w 1986 z inicjatywy Beat powstali The Monsters (www.themonsters.ch) ,w których przez ok. rok grałem na basie do momentu powrotu do Polski w 1987 roku. Chwilę potem Beat założył Voodoo Rhytm Records (www.voodoorhythm.com ), która dziś ma status kultowej, być może najważniejszej na świecie wytwórni fonograficznej promującej muzykę garażowo-big-beatowo-rock’n’rollową. Polecam Beata jako Reverend Beat Man’a w najlepszej perwersyjnej odsłonie.
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz